szybkie pozowanie ... i na plac zabaw - najbardziej pożądane miejsce mojego dziecka. I po co ja się "tłukę" tyle kilometrów np nad jakieś morze? Bo gdy byłyśmy nad morzem, czy w ZOO to największą atrakcją był oczywiście plac zabaw.
Spis tematów na blogu
sobota, 27 września 2014
Plac zabaw
Miał być spacerek lipową aleją. Ale jak się idzie gdzieś z najmłodszą córką to niemal zawsze miejscem docelowym jest plac zabaw, bo inaczej jej zdaniem jest "nudno". Ostatnio byliśmy z małą na weselu. Na moje pytanie "Jak Ci się podobało?" Córka odpowiedziała: "Wcale nie było fajnie, bo nie było placu zabaw".
sobota, 20 września 2014
"Ratowałam od zagłady"
Jak powinno wyglądać życie 17-letniej dziewczyny? No właśnie ... powinno być beztroskie, kiedyś miałam ten wiek, teraz mam córkę prawie w tym wieku ...
Przeczytałam wspomnienia wojenne Irene Gut Opdyke "Ratowałam od zagłady" opracowane przez Jennifer Armstrong. Gdy wybuchła II wojna światowa Irena Gótówna miała 17 lat, mieszkała z rodzicami i siostrami w Radomiu, chodziła do szkoły, chciała być pielęgniarką. Jak większość nastolatek nie interesowała się polityką. Wojna ją zaskoczyła gdy szła ulicą do szkoły. W ciągu dwóch najbliższych lat przeżyła piekło! Została brutalnie pobita, zgwałcona i porzucona w jakimś polu przez grupę żołnierzy Armii Czerwonej. W szpitalu polowym, gdzie przywrócono ją do zdrowia była zmuszona do ciężkiej pracy, uciekła. Złapana przez rosyjski patrol, zostaje posądzona o szpiegostwo, jest przesłuchiwana i głodzona. Kiedy udaje jej się wyrwać, wraca w rodzinne strony. Na krótko spotyka się z rodziną. Zostaje zatrzymana przez Niemców w łapance i trafia do fabryki amunicji. Dzięki temu, że miała niemiecko brzmiące nazwisko i znała język trafia do willi zamieszkałej przez Niemców, jako pomoc domowa. Za murami willi znajduje się żydowskie getto. Pewnego dnia zobaczyła jak SS-man podrzuca niemowlę i strzela do niego w powietrzu - ten obraz pozostanie w pamięci Ireny do końca jej życia. Przez okno codziennie widzi dramat tych ludzi. Nie zastanawia się "czy powinna ich ratować?" - zadaje sobie pytanie "jak to zrobić?" Irenie udało się ocalić 12 obcych jej ludzi, ukryła ich najpierw w pralni, potem część przewiozła do lasu, a część osób umieściła w domu, w piwnicy majora Rugmera - oficera SS, jaką cenę za to zapłaciła? - przeczytacie sami.
Pod koniec wojny trafiła do partyzantki, zakochała się ... stop ! Czytajcie, aby poznać dalsze losy Ireny, żeby poczuć emocje bohaterki, poczuć czas w którym przyszło jej żyć.
Pani Irena została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Polskę po raz pierwszy odwiedziła w 1984r., po wojnie musiała uciekać, za przynależność do partyzantki. Była wrogiem, groziło jej więzienie, przyjaciele pomogli jej w ucieczce. Wreszcie, po tylu latach spotkała się z kochanymi siostrami.
Odłożyłam książkę i zastanowiłam się czy będąc w położeniu bohaterki robiłabym podobnie? Co to właściwie znaczy ocalić kogoś?
To ŚWIADOMA ODPOWIEDZIALNOŚĆ za życie drugiej osoby, to nie tylko kogoś ukryć, ale karmić, wyrzucać śmieci i odchody, dbać o higienę, dodać otuchy, odziać w chłodzie, leczyć w chorobie ... i robić to wszystko tak dyskretnie, aby nie było najmniejszego śladu istnienia tej osoby ... Ta młoda, odważna dziewczyna ocaliła 12 istnień!
I odpowiadam sobie: NIE WIEM jak bym postąpiła, boję się odpowiedzi.
Przeczytałam wspomnienia wojenne Irene Gut Opdyke "Ratowałam od zagłady" opracowane przez Jennifer Armstrong. Gdy wybuchła II wojna światowa Irena Gótówna miała 17 lat, mieszkała z rodzicami i siostrami w Radomiu, chodziła do szkoły, chciała być pielęgniarką. Jak większość nastolatek nie interesowała się polityką. Wojna ją zaskoczyła gdy szła ulicą do szkoły. W ciągu dwóch najbliższych lat przeżyła piekło! Została brutalnie pobita, zgwałcona i porzucona w jakimś polu przez grupę żołnierzy Armii Czerwonej. W szpitalu polowym, gdzie przywrócono ją do zdrowia była zmuszona do ciężkiej pracy, uciekła. Złapana przez rosyjski patrol, zostaje posądzona o szpiegostwo, jest przesłuchiwana i głodzona. Kiedy udaje jej się wyrwać, wraca w rodzinne strony. Na krótko spotyka się z rodziną. Zostaje zatrzymana przez Niemców w łapance i trafia do fabryki amunicji. Dzięki temu, że miała niemiecko brzmiące nazwisko i znała język trafia do willi zamieszkałej przez Niemców, jako pomoc domowa. Za murami willi znajduje się żydowskie getto. Pewnego dnia zobaczyła jak SS-man podrzuca niemowlę i strzela do niego w powietrzu - ten obraz pozostanie w pamięci Ireny do końca jej życia. Przez okno codziennie widzi dramat tych ludzi. Nie zastanawia się "czy powinna ich ratować?" - zadaje sobie pytanie "jak to zrobić?" Irenie udało się ocalić 12 obcych jej ludzi, ukryła ich najpierw w pralni, potem część przewiozła do lasu, a część osób umieściła w domu, w piwnicy majora Rugmera - oficera SS, jaką cenę za to zapłaciła? - przeczytacie sami.
Pod koniec wojny trafiła do partyzantki, zakochała się ... stop ! Czytajcie, aby poznać dalsze losy Ireny, żeby poczuć emocje bohaterki, poczuć czas w którym przyszło jej żyć.
Pani Irena została odznaczona medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Polskę po raz pierwszy odwiedziła w 1984r., po wojnie musiała uciekać, za przynależność do partyzantki. Była wrogiem, groziło jej więzienie, przyjaciele pomogli jej w ucieczce. Wreszcie, po tylu latach spotkała się z kochanymi siostrami.
Odłożyłam książkę i zastanowiłam się czy będąc w położeniu bohaterki robiłabym podobnie? Co to właściwie znaczy ocalić kogoś?
To ŚWIADOMA ODPOWIEDZIALNOŚĆ za życie drugiej osoby, to nie tylko kogoś ukryć, ale karmić, wyrzucać śmieci i odchody, dbać o higienę, dodać otuchy, odziać w chłodzie, leczyć w chorobie ... i robić to wszystko tak dyskretnie, aby nie było najmniejszego śladu istnienia tej osoby ... Ta młoda, odważna dziewczyna ocaliła 12 istnień!
I odpowiadam sobie: NIE WIEM jak bym postąpiła, boję się odpowiedzi.
Dobrze, że dane jest nam żyć w innym czasie.
wtorek, 9 września 2014
Nasza okolica
Jest niedziela, jedyna stacja paliw w okolicy zamknięta z powodu wymiany zbiorników, a miałam już ułożony plan na wycieczkę po Jurze. Szkoda, że w sobotę nie zatankowałam, no cóż: "kto nie ma w głowie ten ma w nogach" - zostaje nam dreptanie po naszej okolicy, w końcu to też Jura.
Trasa spacerowo - rowerowa o długości 7,7 km Żarki - Mirów. Po drodze trzy miejsca wypoczynkowe ze stolikami i zadaszeniem. Z córcią zawróciłyśmy przed drugim punktem postojowym - to i tak bardzo dużo jak na małą. Po drodze weszłyśmy na Wzgórze Parchowotka z niemiecką linią umocnień, kilka zdjęć z tego miejsca:
Na wzgórzu są pozostałości niemieckiej linii umocnień B-1: rów przeciwczołgowy, liczne okopy i tzw. gniazda oporu - do dzisiaj zachowały się 3 schrony bojowe (bunkry). Są też ślady okopów oraz głębokie wykopy pewnie pod kolejne schrony. Na zdjęciu poniżej schron Regelbau 668, jeden z bardziej okazałych jakie Niemcy tutaj zbudowali. Patrząc na niego, stwierdziłam, że chyba nie lubię takich rzeczy oglądać ... zaraz mam "gęsią skórkę".
Jeszcze plac zabaw odwiedzimy i możemy do domku wracać ... to tyle z niedzielnej wycieczki.
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)