Upalna aura jaką przywitała nas wyspa właściwie nie zrobiła na mnie wrażenia, ponieważ w tym samym czasie temperatury w Polsce sięgały zenitu. Spodziewałam się widoku wysuszonych traw, ale egzotyczne rośliny z bujnym kwieciem, były jakże zachwycająco odmiennym dla oczu widokiem.
Tuż po śniadaniu, pierwszego dnia pobytu na wyspie ciekawość zapędziła mnie w okolice gaju oliwnego. Zbliżając się do drzew usłyszałam głośny szum cykad. Musiało ich być tysiące, robiły niezły hałas. Ten dźwięk zawsze będzie mi się kojarzył z czymś przyjemnym, bo z wakacjami na Krecie.
W Mali główne ulice obfitują w kluby, knajpy, dyskoteki i bary. W większości lokale te są otwierane dopiero po zmierzchu. Jest tłoczno i głośno aż do rana. W ciągu dnia nie lepiej, a to przez liczne wypożyczalnie skuterów, quadów i motocykli. Można by rzec - żaden raj!
Jest też część miasteczka cicha, mniej oficjalna - to stara część Mali. Warto się tam zapuścić, by poczuć jak wygląda prawdziwe życie mieszkańców wyspy. Wąskie malownicze uliczki, ciasna zabudowa domów z malutkimi podwórkami, tu i ówdzie siedzący przed swoimi domkami sympatyczni ludzie, czasem jakaś grupka rozbawionych dzieci i koty... Często po kolacji wybierałyśmy się tam na spacer. Kręte, wąskie uliczki prowadziły nas do miejsc gdzie Kreteńczycy obok domów mają też małe sklepiki i przytulne restauracyjki z miłą dla ucha grecką muzyką. Kelnerzy zachęcają żeby wejść, usiąść przy stoliku. Jest fajny, typowy dla małych kawiarenek gwar, a zawieszone nad głowami lampiony tworzą bajeczny klimat.
Bardzo podobały mi się kwitnące kwiaty pnące się po murach budynków lub rosnące w dużych donicach ustawionych tuż przy oknach, przy bramach czy wejściach do domów.
Ozdoba domu przypomina turystom, że to tutaj na wyspie rozwinęła się kultura minojska |
Powrót: do głównego postu KRETA
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz